ARTYKUŁ O NASZEJ WARSZAWIE W ALBUMIE “PIĘKNE KLASYKI NA WARMII”

list In: Nasza Warszawa On: comment Comment: 0 favorite Hit: 1368

To będzie sen o Warszawie, choć akurat wszystko to będzie prawdą. Jeździ po Olsztynie Warszawa w kolorze kości słoniowej z charakterystycznym, nawet na stary styl wzorowanym, napisem na drzwiach “Przedsiębiorstwo reklamowe Agraf”. Należy do Rafała Sadowskiego, zresztą tak jak i Agraf. Ktoś by pomyślał, że to jeżdżąca reklama firmy. Owszem, też. Ale Rafał traktuje przeszło 40-letnią Warszawę jako turystyczny środek transportowy. Gdzie on nią nie był. W sumie doliczył się 13 krajów, które zwiedził przy pomocy Warszawy. Jednak nie o podróżach tym razem, bo oto całkiem niedawno, w dość luźnej rozmowie okazało się, że znam kawałek, obcej właścicielowi, przeszłości wspomnianej Warszawy, która do Olsztyna przywędrowała z Gdyni. Akurat mieszkałem tam jako początkujący dziennikarz Gazety Wyborczej. Wysiliłem się wówczas na wyżyny ledwie wyniesionego ze studiów warsztatu pracy i pognałem realizować swój pierwszy reportaż o – ponoć kultowym – panu Janku, który przy dworcu Gdynia-Chylonia wyczekuje klientów na postoju taksówek nie byle czym, bo szaroniebieską Warszawą. Od ćwierć wieku! Faktycznie pan Janek był jak temat samograj. Sypał opowieściami ze złotych czasów, kiedy to woził po trójmiejskich dancingach marynarzy wracających z rejsów z kieszeniami nabitymi dewizami. Z Warszawą pan Janek zżył się do tego stopnia, że nadał jej imię -Kasia. Opowiedział mi też historię, jak to Olaf Lubaszenko, kręcący wówczas w Trójmieście swój debiutancki “Sztos”, wypatrzył pana Janka właśnie na postoju w Chylonii. I zwerbował z Warszawą na plan filmowy, który przeniesiony był w lata 70. Kasia zagrała epizod w “Sztosie”, jednak na etapie montażu, nagrane z nią sceny nie weszły do filmu. Osiem lat temu Warszawę odkupił od pana Janka właśnie Rafał Sadowski. Wytropił ją przez portal internetowy wśród trójki innych “warszawskich” okazów. Gdyński miał jednak tę wspólną cechę z Rafałem, że pochodzili z tego samego rocznika, więc wybór był już tylko formalnością. – Pamiętam, że kiedy wyjechałem nią na ulicę, od razu wylądowałem na sąsiednim pasie. Takie luzy miała. Pan Janek sugerował też, by nie przekraczać sześćdziesiątki. Nic dziwnego, skoro koła były niewyważone. Do Olsztyna wracałem sześć godzin – wspomina. Zmęczona milionem kilometrów Warszawa musiała trafić na kompletną renowację. Na dwa lata. Od czasu renowacji Warszawa przejechała ponad 50 tys. km nie tylko w Polsce, ale i na Litwie, Łotwie, Holandii, Anglii, Szkocji, Niemczech, Czechach, Słowacji, Szwecji i Rosji. W tym roku była w Wilnie. Na starówce zaskoczeni Polacy z entuzjazmem mówili: zobacz, nasza polska Syrena na Litwie.

              

Ponieważ zmieniła przy okazji kolor, nigdy bym nie wpadł, że to gdyńska, znana mi taksówka. Stąd trop o pochodzeniu Warszawy podjąłem w trakcie luźnej dyskusji już po dobrych dwóch latach znajomości z Rafałem. – Z Gdyni? Od taksówkarza? Z Chylonii?! -dopytywałem niczym śledczy. Kiedy rozszyfrowaliśmy zagadkę z kolorem, poczułem się prawie jakbym odnalazł bursztynową komnatę. zachowanych na pamiątkę pierwszych gazet z własną twórczością, wygrzebałem Rafałowi egzemplarz z 14 października 1999 roku, z reportażem “Kasia nie do zdarcia”.

Panie Janku, gdziekolwiek pan teraz jest, wydał pan swoją Kasię przyzwoitemu zięciowi.

Rafał Radzymiński

                

Towarzyszka z agencji

A zaczęło się to 6 listopada 1951 roku w przeddzień rocznicy Rewolucji Październikowej – z taśmy montażowej FSO na Żeraniu zjechała pierwsza Warszawa M20. Ponoć nie była to Warszawa, a w całości przywieziona ze Związku Radzieckiego Pobieda Gaz 20, czyli pierwowzór naszej bohaterki. Jako że kochaliśmy wtedy tylko i wyłącznie Wielkiego Brata, a on nam wielkodusznie pomagał, licencję otrzymaliśmy za darmo, o czym oczywiście ogłoszono wszem i wobec. Musieliśmy tylko dokupić po “promocyjnych cenach” parę szczegółów: dokumentacja techniczna – 130 mln zł, tłoczniki i maszyny – 250 mln d. ł gotowe. W 1964 roku dokonano zmiany stylizacji nadwozia na redan. Model ten oznaczono 204 w wersji z silnikiem dolnozaworowym i 203 z silnikiem górnozaworowym.

                  

Warszawa “kobietapracująca” Warszawa na przestrzeni dziesięcioleci naszej socjalistycznej i kapitalistycznej historii to “kobieta pracująca i żadnej pracy się nie boi” np. w służbie zdrowia, niezastqpionej Milicji Obywatelskiej, w służbie kościoła (Warszawa Karola Wojtyły), jako “lokomotywa”, no i jako samochód służbowy…

…Agencji Reklarnowej Agraf.

Mojej Warszawy używam niemal na co dzień jako pojazd służbowy. Przy braku czasu można zrobić sobie ‘Zlot pojazdów zabytkowych” w godzinach pracy, cieszyć się jazdą jadąc na spotkanie z klientem. To bardzo wdzięczny samochód, długowieczny i niezawodny, jak oczywiście przeglądamy go na bieżąco, likwidujemy wszelkie luzy, wyminiamy zużyte części. A części mechaniczne są jeszcze dostępne, w miarę tanie, bo przecież zamienne z częściami do Żuka, Nysy, Tarpana oraz w dużej części do radzieckich Wołg i Gazów.

Rafał Sadowski

Niedziela Poniedziałek Wtorek Środa Czwartek Piątek Sobota Styczeń Luty Marzec Kwiecień Maj Czerwiec Lipiec Sierpień Wrzesień Październik Listopad Grudzień
close Koszyk
close Koszyk

Zarejestruj się

Rejestracja nowego konta

Posiadasz już konto ?
Zaloguj się | Zresetuj hasło